wtorek, 31 maja 2011

Rozdział 1


Lexi


Ze snu obudził mnie dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że nikt nie poświęci się by wstać wiec nie miałam wyboru. Wyślizgnęłam się z cieplutkiego łóżeczka i poszłam otworzyć niespodziewanym gościom. Stanęłam jak wryta, nie wiem czy to rzeczywistość czy może sen. W progu mojego domu stało 2 policjantów i po ich minach mogłam wywnioskować, że nie mają dobrych wieści.


- Przepraszamy czy mieszkają tu państwo Dickens?- Zapytał jeden z ponurą miną.

- Tak, czy coś się stało?- Zapytałam.

- Czy jest może tata w domu? Albo osoba dorosła?

- Tak.- Po czym od razu skierowałam się do sypialni moich rodziców. Po chwili wróciłam z ojcem.

- Luis Dickens, w czy mogę pomóc.- Przedstawił się mój ojciec.

- Niestety muszę Pana poinformować o wypadku Pańskiej żony.- Wymówił te słowa ostrożnie z ukosa patrząc na mnie. W mojej głowie pojawiła się istna panika, Czy coś stało się mamie?!

- Czy jest pan pewny? Czy to na pewno moja żona?

- Nie mamy żadnych wątpliwości……- Mój ojciec przerwał.

- Gdzie ją zawieźli? Do jakiego szpitala?!- Gdy to mówił miałam chęć się modlić.

- Przykro nam, pańska żona nie przeżyła.

- Co!!!! Nie, to nie możliwe, moja mama nie mogła…….., ona jest w Kanadzie – mówiłam łamiącym się głosem, ojciec obiją mnie ramieniem.

- Jak to się stało?- Pytał przez zaciśnięte zęby.

- Z tego, co mówili świadkowie wpadła w poślizg, z powodu wybiegającej sarny pod koła, spadła z urwiska dachując.- Powiedział ze smutkiem w oczach- Nasze najszczersze kondolencje.


Nie, więcej tego nie wytrzymam pomyślałam, Boże błagam, żeby to był tylko cholerny koszmar. Widziałam łzy w oczach taty, nawet nie próbował ich kryć, powoli zaczęły mu spływać po policzkach. Wyszarpnęłam się z uścisku ojca i trzaskając drzwiami wbiegłam do swojego pokoju, słysząc jeszcze nawoływanie mojego taty.

Brak komentarzy: