sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 4



LEXI


Rozmyślając o moim nieudolnym życiu kierowałam się do domu Kate, ponieważ wysłała mi smsa o treści SOS. I każdy normalny człowiek skapną by się, że stało się coś złego. Wielce zamyślona nad tym co mogło się stać mojej przyjaciółce nie zauważyłam jakiegoś imbecyla pędzącego na motocyklu, który prawie mnie przejechał i cholernie przeraził. Cóż moja kondycja jest bardzo dobra, lecz tym razem mnie zawiodła, co jedynie spowodowało mój upadek. W chwili, gdy już stabilnie siedziałam swoim tyłkiem na asfalcie z tyłu mogłam wyraźnie usłyszeć przeklinającego chłopaka. Wyklinał mnie od suk, kretynek, pierdolniętych marzycielek. Szczerze to miałam to gdzieś...
Aron znał więcej obraźliwych synonimów i chyba już wszystykie wykorzystał opisując moją osobę.


-Kurwa, dziewczyno co ty odpierdalasz?! Pacz, gdzie łazisz!!

-To zdanie chyba tyczyło się ciebie, prawie mnie przejechałeś! A to już nie moja wina, że nie umiesz jeździć debilu.


W jego oczach dostrzegłam furię i chęć mordu, ale musiałam się wyrzyć zanim dotrę do domu Kate, a że on właśnie się trafił....
To już nie moja problem.




MISHA


Wuj mnie zabije. Dostał ten motocykl na 40 urodziny. A ja prawdziwy bezmózg, którym na to wychodzi jestem wziąłem bez pozwolenia jego cudeńko. I wybrałem się na przejażdżkę, wiecie trzeba się trochę po lansować. Wszystko by poszło gładko, gdyby nie ta blondynka. Wyszła mi praktycznie pod koła. Muszę przyznać, że jechałem dość szybko, ale to tylko dlatego, że są to tereny mało uczęszczane przez pieszych. A ta debilka normalnie kurwa księżniczka zasrana szła sobie środkiem ulicy nie zważając na innych. To nie mój pierwszy raz, kiedy jeździłem na motorze, ale taka sytuacja nie zdarzyła mi się nigdy i nie wiedziałem co zrobić. Więc improwizowałem, lecz kiepsko mi to wyszło. Ledwo co wyminąłem dziewczynę, która się zachwiała i upadła na ziemię. Choć wyminięcie jej nie było trudne to później nie mogłem zahamować i wypierdoliłem się i porysowałem karoserię. Wujek dostanie szału. Po porostu jestem trupem.

Blondynka wydawała się nie przejmować tym jak ją wyzywałem co mnie lekko zdziwiło, ponieważ nie jedne już by czymś we mnie rzucała. Ale żeby nie było nie mam w przyzwyczajeniu ubliżać kobietom. Stałem tak i patrzyłem się na swoje dzieło i stwierdziłem, że szybko muszę coś wymyślić, bo sam sobie nie poradzę z tym bałaganem. Postanowiłem zadzwonić do swojego dobrego kumpla Rodrigeza, ponieważ tylko on z gratu, który ledwo przypomina samochód potrafi stworzyć istne dzieło sztuki.


-Hej stary potrzebuje natychmiastowej przysługi- Raya znam od 3 lat, uważam go za członka mojej rodziny. Może on na mnie liczyć o każdej porze dnia i nocy, Mam nadzieje, że on teakże odczuwa takie emocje wobec mnie.

-Jasne, co jest?- Streściłem mu dzisiejsze niefortunne zdarzenie, jednocześnie przyglądając się dziewczynie.


Była niezaprzeczalnie śliczna. Miała długie blond włosy sięgające do bioder. Nie była tlenioną blondynką co potrafię rozróżnić po jednym spojrzeniu, gdyż znam wiele takich plastików, bo mój rodzony brat je preferuję. Ja nie koniecznie.; Duże zielone oczy odznaczały się na opalonej twarzy. Miała ładne pełne usta wymarzone wręcz do pocałunków, wiem gadam jak jakiś zdesperowany romantyk, lecz to po prostu prawda. Ale co z tego jak była arogancką i pyskatą królową suk.


-Czego się gapisz?- Zapytała rozdrażniona.

-Zastanawiam się czemu włazisz komuś pod koła?

-Ach tak, wybacz, że cię rozczaruję, ale nie było to moim zamiarem. Mam inne zainteresowania.- Powiedziała wkurzona.


Boże co za chamstwo, może jeszcze zwali wszystko na mnie?! Że to niby moja wina>?!


-A tak przy okazji to nic ci nie jest?

-Nie, dzięki za troskę. - Powiedziała z sarkazmem.



Zadziorna, pyskata i miła dla oka...hmm.. w moim typie. :D
Już miałem palnąć coś głupiego w stylu „ Co porabiasz dzisiaj wieczorem?”; gdy podjechał sedan Roya, który uratował mnie przed tak wielkim błędem. No bo kto chciałby być z taką kretynką?

-Cholera, powiem ci jedynie stary, że jak nie umiesz jeździć to może się za to nie bierz ok? Bo tylko na tym tracisz. Choć wiesz jak ma się takich kumpli jak ja to ma się szczęście..

Zirytowany przerwałem mu jego jakże skromny monolog.


-Ta kapuję, dzięki.


W czasie naszej ciągnącej się konwersacji '' księżniczka'' odeszła i widziałem jak skręcała w jakąś uliczkę. Ciekawe co tu robiła raczej powinna być w szkole, co także tyczyło się mnie.




LEXI


Drzwi otworzyła mi zapłakana Kat. W jednej chwili stałam w progu, a w drugiej w mieszkaniu przytulając przyjaciółkę. Jej drobne ciało drżało w moich obcięciach. Chciała coś powiedzieć, ale z jej ust nie mogło wydobyć się żadne poprawnie sformowane zdanie tylko szloch.



-Już cicho skarbie, chodź do kuchni albo do salonu, zresztą wszystko jedno. Co się stało kochanie?- Zapytałam zatroskana.

-Dzisiaaaj.. do salon..u przy..szed..ł chłop..ak … na..wet ładnny, on mniee.. pod..rywaał, a jaa mu... na to...pozwoliłaam. W pewnymm.. momeencie... on chciał... mnieee.. poc..ałow..ać.. a ja nawet.. nie zdawa..łaam sobiee z tego sprawy i wtedy......- Przerwała i znów zaszlochała, wtulając się we mnie.

-I wtedy?

-Przyszedł.. Felix.., on był.. bardzoo.. zły i w ogółee.. mnie nie słuchaa..ł. Boże Lexi ja go tak.. koo..cham.... nie mogę go straa..cić. Ale na samym końcu potraa..ktował mnie... jakbym się nie liczyła, jakbym była nikim. I to tak choo..lernie zaabolało.

-Och misiek, na pewno mu przejdzie. Po prostu musisz mu dać trochę czasu by ochłoną.

-A jeśli to nie pomoże?

-Kate; Felix i ty jesteś najbardziej zgranym związkiem jaki znam. On cię kocha na zabój a ty jego. Taki rodzaj uczucia od tak nie wygasa. A teraz zamówimy pizzę i obejrzymy jakaś śmieszną komedię. Rozumiemy się>?

-Tak, Boże, jesteś najlepsza!


Po pewnym czasie około 2 godzin dostałam smsa od Felixa, abym przyszła po szkole do magazynów. Oceniając stan Kat stwierdziłam, że już jest w porządku, więc spokojnie mogłam ją zostawić samej sobie. I spotkać się z Felixem.

Brak komentarzy: